Testament Kościuszki
Stany Zjednoczone stanowią przykład nowego typu państwa przypisującego sobie prawo walki o określone ideały w imieniu i dla ludzkości. A jednak kryją się za tym także konkretne, partykularne interesy. Idealizm ma swoje pragmatyczne granice – pisze politolog.
Barack Obama jest niewątpliwie beneficjentem rewolucji, którą chciał zainicjować Tadeusz Kościuszko. Polak dał temu wyraz w swoim testamencie. Przeznaczył w nim własne amerykańskie dobra na wyzwolenie z niewolnictwa czarnoskórych mieszkańców Ameryki i przyuczenie ich do wypełniania „obowiązków obywatelskich, nauczając ich, jak być obrońcami swojej wolności i kraju oraz dobrego porządku społecznego". Obama zaś swoje pierwsze i drugie wybory prezydenckie wygrał dzięki dużej mobilizacji ludności murzyńskiej.
Naród ciągle niezastąpiony
Warto tu nawiązać do deklaracji innego prezydenta z Partii Demokratycznej, Billa Clintona, który w orędziu inaugurującym jego drugą kadencję tak scharakteryzował znaczenie USA dla świata: „Jesteśmy największym narodem na świecie. I to, co robimy, polega na byciu narodem niezastąpionym, gotowym uczynić świat bezpiecznym dla naszych dzieci i wnuków oraz narodów, które przestrzegają zasad". Problem w tym, że obecna polityka demokratów nadaje tym słowom cokolwiek ironiczny ton.
Zacznijmy od tego, że bieżąca sytuacja międzynarodowa nie wygląda różowo. To nie jest kwestia percepcji, ale stanu rzeczy, o czym pisał siedem lat temu amerykański politolog związany z republikanami Robert Kagan. Po zakończeniu zimnej wojny dość powszechna była wiara w to,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta