Śpiewaczka mocna jak caryca
Muzyka | Cecilia Bartoli opowiada „Rz" o tajemnicach nowej płyty i drodze, którą przebyła do Petersburga przez Polskę.
To będzie jej 11. płyta, światową premierę „St. Petersburga" zaplanowano na wtorek. Jak na 25 lat kariery to niezbyt wielka liczba tytułów, ale każdy album Cecilii Bartoli wywoływał sensację, był starannie przemyślany, zaskakujący. Obdarzona wyjątkowym głosem, porównywana z Marią Callas, sprzedała łącznie ponad 10 milionów egzemplarzy płyt, zdobyła pięć statuetek Grammy i 20 innych nagród fonograficznych w Europie.
Uczucie niedosytu
W życiu kieruje się jednak zasadą „pozostaw po sobie niedosyt". I jak podkreśla, dotyczy to zarówno śpiewania, jak i tego, co robi w kuchni. A jak każda Włoszka przywiązuje wagę do jedzenia.
Świat chciałby jednak słuchać jej na okrągło. A do śpiewania była przeznaczona właściwie od narodzin. – Miałam osiem lat, gdy w Operze Rzymskiej, w której pracowali moi rodzice, byłam Pastuszkiem w „Tosce" – opowiada „Rz". – W innych przedstawieniach pojawiałam się w dziecięcych chórach i poznałam wielki włoski repertuar. On jest cząstką naszej rodzinnej tradycji, mama była sopranem lirycznym, ojciec tenorem.
W wieku dwudziestu kilku lat sławą dorównywała we Włoszech Luciano Pavarottiemu. Nie poszła jednak jego drogą, o występach na stadionach czy w w parkach wypowiada się z lekceważeniem. – Lubię otwartą przestrzeń, jest doskonała do spacerów z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta