Krakauer i jego sztafaż
Rozmowa z Andrzejem Sikorowskim, piosenkarzem, kompozytorem, gitarzystą, autorem tekstów.
Jaki był pana pierwszy krakowski adres?
Andrzej Sikorowski: Urodziłem się w Klinice Ginekologicznej przy Kopernika. Miejscu funkcjonuje do dzisiaj jako klinika uniwersytecka i przyszła tam na świat moja wnuczka. Potem zamieszkałem w czynszowej kamienicy przy ulicy Siemiradzkiego – w warunkach dość ekstremalnych. Ale było to niedługo po wojnie, do Krakowa przyjechało mnóstwo ludzi, którzy szukali schronienia po pożogach wojennych – sporo warszawiaków i lwowiaków. Mieszkaliśmy z rodzicami w jednym pokoju wydzielonym ze 100-metrowej przestrzeni, co wspominam z sentymentem, pomimo że było przaśnie i ubogo.
Resztę mieszkania zamieszkiwały dwie inne rodziny. W takim sympatycznym kołchozie spędziliśmy wiele lat, chociaż mój ojciec był dziennikarzem i miał szanse „mieć chody". Specjalnie ich nie wykorzystywał. Zaowocowały telefonem, przez co nasz pokój stał się bramą przechodnią, bo sąsiedzi z całego domu przychodzili do nas telefonować jak do budki telefonicznej. Dość wcześnie mieliśmy też radioodbiornik, również dlatego, że tata mojej mamy zajmował się techniką radiową, a nawet sam konstruował radiowe aparaty. Pamiętam taki epizod: przez radio nadawany był koncert Mieczysława Fogga z Warszawy, a moja mama swoim koleżankom z pracy transmitowała występ, przykładając słuchawkę telefoniczną do radiowego głośnika. Dziś ta opowieść musi brzmieć...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta