Mur smoleński
Chcę się łudzić, że w sprawie pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej przeważy rozsądek, odpowiedzialność, a może nawet poczucie zwykłego ludzkiego wstydu. Bo to dzięki niemu ludzie unikają czasem słów, które nie są godne – pisze rzeźbiarz, syn Janusza Krupskiego.
Kilka dni temu na nowo rozgorzała dyskusja na temat lokalizacji pomnika smoleńskiego w przestrzeni miejskiej stolicy. Uchwałą Rady Warszawy ustalone zostało miejsce, w którym ten pomnik stanie – skwer pomiędzy Krakowskim Przedmieściem a placem Piłsudskiego.
Na początku chciałbym pokrótce się przedstawić. Jestem synem Janusza Krupskiego, który zginął w Smoleńsku, absolwentem Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, rzeźbiarzem, autorem pomnika, epitafium smoleńskiego w warszawskim kościele św. Anny będącym rodzajem relikwiarza dla krzyża, który tuż po katastrofie smoleńskiej stał przed Pałacem Prezydenckim.
Chcę zapewnić, że to, co piszę, nie wynika z innych pobudek niż tylko z pragnienia, by w związku z organizacją budowy pomnika w centrum Warszawy mogło wypłynąć jeszcze jakieś dobro. Podkreślam te intencje – czyste intencje – po to, by zaznaczyć najważniejszy według mnie problem związany z podziałami, które wywołała – czy być może tylko szczególnie unaoczniła – katastrofa smoleńska. Mianowicie problem komunikacji. Nie dojdziemy do niczego konstruktywnego, jeśli w obszarze dyskursu związanego z tym dramatem będziemy odbierali sobie nawzajem prawo do uczciwości...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta