Deweloperzy mają się czego bać?
Niższe limity w „MdM" na rynku wtórnym oznaczają, że w największych miastach na wygranej pozycji będą deweloperzy.
Od września państwo ma dopłacać także do mieszkań z drugiej ręki. Będą wielkie zmiany na rynku? – Program „MdM" nawet po zmianach wciąż faworyzuje deweloperów – nie ma złudzeń Tomasz Błeszyński, doradca na rynku nieruchomości. – To na rynku pierwotnym obowiązują wyższe limity cen mieszkań, do których dopłaci państwo. Ten kult dewelopera zachwiał rynkową równowagą – ocenia.
Kula u nogi
Zdaniem Tomasza Błeszyńskiego nowelizacja programu została przyjęta zbyt późno. – W wielu miastach klienci nie mogli skorzystać z dopłat, bo albo nowe mieszkania były dla nich za drogie, albo nowe osiedla w ogóle tam nie powstawały – wyjaśnia. – Wcześniej czkawką odbiła się „Rodzina na swoim". Często okazywało się bowiem, że zwykły kredyt hipoteczny jest tańszy od tego z założenia preferencyjnego. Podobnie bywa zresztą z „MdM" – dodaje.
Zdaniem Błeszyńskiego przyjęte naprędce zmiany, podyktowane interesem politycznym, nie są w stanie doprowadzić do rynkowej rewolucji. – Dla wielu klientów preferencyjny kredyt jest często kulą u nogi. Kryje w sobie wiele pułapek – przestrzega. – Kupionego z dopłatą lokalu nie można sprzedać w ciągu pięciu lat, nie można go też wynająć. A przez pięć lat życie może się diametralnie zmienić. Program ogranicza mobilność młodych ludzi – zauważa. – Nie przyczynił się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta