To normalne, że biegaczy jest mniej
Marek Tronina | Dyrektor Fundacji Maraton Warszawski o tym, jak ten bieg się zmienia, o pożegnaniu ze Stadionem Narodowym i o tym, jak biegacze mogą w ramach akcji charytatywnej pomagać najbardziej potrzebującym.
Rz: 27 września odbędzie się kolejny, już 37., Maraton Warszawski, a pan sobie spokojnie jedzie samochodem do warsztatu. Samo się zrobi?
Marek Tronina: Naprawa czy maraton? Żarty żartami, ale samo nic się nie zrobi. Natomiast rzeczywiście mamy już taką wprawę w organizowaniu maratonu w Warszawie, że nie cierpimy na bezsenność. To nie są odległe, pionierskie czasy, w których w każdej, nawet drobnej sprawie trzeba było wyważać drzwi i przekonywać służby odpowiedzialne za porządek oraz organizację ruchu w stolicy, że taki bieg ma swoje prawa.
Naprawdę? Nie wiem, jak takie rozmowy wyglądają i czy można je nazwać negocjacjami, ale o ile pan robi to od lat i wie, czego chce, o tyle są ludzie, dla których taki bieg nie jest priorytetem i czasami nie rozumieją jego specyfiki. Na co dzień zajmują się sprawami miasta, bezpieczeństwem, komunikacją itp. Mylę się?
Tak mniej więcej jest. My mamy wypracowane zasady i procedury. Miasto ma swoje prawa. Nie narzekam, bo przecież w końcu ten maraton odbywa się co rok i ma w nazwie przymiotnik „Warszawski". A że czasami różnimy się poglądami na rozmaite kwestie, to inna sprawa.
Czy trasa maratonu, w każdym roku inna, stanowi kompromis?
Różnie to bywa. Ale jeśli chodzi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta