PiS rządzi, siedząc na bagnetach
Partia Jarosława Kaczyńskiego okopała się w swojej twierdzy, uznając, że każdy, kto jest poza jej murami, to wróg. To pogląd błędny, zły i szkodliwy. Nie można urządzać państwa na zasadzie dyktatu, nawet jeśli ma się mocny mandat wyborców – pisze publicysta.
Wyraźna wygrana PiS w zeszłorocznych wyborach dowiodła, że wielu Polaków oczekiwało przebudowy państwa. Ta przebudowa się dokonuje – Sejm bez problemu przegłosowuje kolejne ustawy o zasadniczym znaczeniu dla ustroju. Problem polega na tym, że odbywa się to w warunkach olbrzymiego politycznego napięcia i gwałtownego konfliktu. Takie okoliczności nie tylko nie sprzyjają, ale wręcz nie pozwalają na prowadzenie normalnej dyskusji o prezentowanych projektach.
Od początku sprawowania władzy zdominowany przez PiS parlament uchwalił co najmniej kilka fundamentalnych dla kraju ustaw: o prokuraturze, kodeks postępowania karnego, o policji, o służbie cywilnej, o ziemi, „małą" ustawę medialną. W przygotowaniu jest nowa, zwana dużą, a także ustawa antyterrorystyczna. Wszystkie ustawy, które już przeszły proces legislacyjny, były zgłaszane jako projekty poselskie, nie rządowe – choć faktycznie zostały przygotowane przez rząd. To wybieg umożliwiający uniknięcie procesu konsultacji społecznych i przepchnięcie przepisu szybką i mało kłopotliwą dla władzy ścieżką.
Na tę praktykę skarżyły się już kilka miesięcy temu organizacje pozarządowe. Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk odpowiadał wówczas krótko i – co tu dużo mówić – arogancko: „Posłowie mają prawo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta