Dobrzy napastnicy strzelają od trzeciego meczu
Zbigniew Boniek, prezes PZPN o meczu z Ukrainą, glorii, jaka spłynie na Lewandowskiego, i spadochroniarzu, któremu nie otworzył się spadochron.
Rz: Po pierwszym meczu z Irlandią Płn. powiedział pan: „nic się nie stało". Kiedy się stanie?
Zbigniew Boniek: Gdy wykonamy plan minimum, czyli wyjdziemy z grupy. Na razie jestem więc usatysfakcjonowany, ale umiarkowanie.
Bez przesady, awans jest już niemal pewny...
Do spotkania podchodzimy inteligentnie. Wszystko wskazuje na to, że mamy awans w kieszeni, ale Ukraińców nie wolno zlekceważyć. Pamiętam nasze mecze o honor ze Stanami Zjednoczonymi podczas mundialu w Korei i z Kostaryką na turnieju w Niemczech. Dwa razy wypadliśmy bardzo dobrze i w obu zwyciężyliśmy. Nie możemy pozwolić na to Ukrainie. Mnie cieszy, że w końcu to nie my musimy bronić honoru.
Skoro wyjście z grupy to plan minimum, co jest planem maksimum?
Nie można sobie takiego zakładać. Po wyjściu z grupy każdy kolejny mecz będzie finałem. Mówi się, że Polak jest mądry po szkodzie. Tu po szkodzie, czyli po porażce, będzie czekał na nas samolot do Polski. Nie będzie czego naprawiać. Na tym polega mądrość naszych piłkarzy i trenerów, którzy do każdego meczu przygotowują się jak do finału. Nie widzę w tym turnieju drużyny, która mogłaby cieszyć się z tego, że zagra z Polakami. To też daje nam pewność siebie.
Adamowi Nawałce ufają wszyscy – piłkarze, kibice, dziennikarze. To dla pana powód do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta