Tu nie ma konstytucji, a tam trybunału. No i co?
Fakt, że w jakimś kraju nie ma organu nazwanego „trybunałem" lub „sądem konstytucyjnym", nie upoważnia do wniosku, że nie ma tam kontroli zgodności działań władzy ustawodawczej lub wykonawczej z prawami podstawowymi – pisze naukowiec Witold Zontek.
W nieustającym sporze o Trybunał Konstytucyjny co jakiś czas słyszy się, że w jakimś kraju tzw. starej UE nie ma w ogóle sądu konstytucyjnego, ba – czasem i spisanej konstytucji. Intencja zdaje się oczywista: nikt nie przykłada tam do tego takiej wagi jak niektóre instytucje europejskie do sprawy polskiej. Nie są to co prawda wypowiedzi naukowe, lecz przedstawiają obraz, z którego wynika zbędność sądownictwa konstytucyjnego w funkcjonowaniu zdrowej demokracji. Niestety wiele z tych wypowiedzi przekłamuje rzeczywistość. Nie chodzi tutaj wcale o teoretyczną dyskusję o sensie i kształcie sądownictwa konstytucyjnego, ale o przedstawienie suchych faktów, które można obiektywnie zweryfikować.
Pułapka ekspertów
Przykładem takiej wypowiedzi jest artykuł autorstwa Elżbiety Królikowskiej-Avis z 16 sierpnia 2016 r. opublikowany na stronie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (następnie w całości w portalu wpolityce.pl). Autorka przedstawia się jako ekspert w sprawach brytyjskich, co powoduje, że Czytelnik zapewne zakłada rzetelność tekstu. Zdumienie jednak budzi lektura szczegółowego wywodu o roli, jaką Izba Lordów odgrywa w systemie sądownictwa Wielkiej Brytanii. Fragment ten prima facie brzmi przekonująco i zdaje się potwierdzać szeroką wiedzę ekspercką autorki. Z przykrością jednak trzeba odnotować, że jest nieaktualny. I to od blisko dekady....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta