Brexit, czyli angielska choroba UE
Jarosław Mulewicz
Zapadła nam Unia na angielską chorobę. Dawniej nazywano tak krzywicę wywołaną brakiem witaminy D i słońca. Teraz ta choroba nazywa się Brexit – pisze ekspert.
Rząd brytyjski, kierowany obecnie przez Theresę May, następczynię Davida Camerona (który w rezultacie głosowania w sprawie Brexitu podał się do dymisji), powinien, powołując się na artykuł 50 traktatu Unii Europejskiej, wystąpić z oficjalną notą do Rady i Komisji Europejskiej z prośbą o rozpoczęcie negocjacji warunków wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. W tej kwestii nie jest ograniczony terminami. Dlatego nie stanie się to szybko. Premier May zapowiedziała, że nie uczyni tego do końca 2016 r.
Może to nastąpić nawet jeszcze później. Dlaczego? Z prozaicznych przyczyn. Od 25 lat wszelkie negocjacje handlowe w imieniu Zjednoczonego Królestwa prowadziła Komisja Europejska. Tam były kompetencje i fachowcy. Rząd brytyjski jest obecnie do negocjacji zupełnie nieprzygotowany. Minister David Davis, odpowiedzialny za Brexit i negocjacje warunków wystąpienia z Unii Europejskiej, zatrudnił dopiero połowę z 250 pracowników swojego resortu. Druga z czołowych postaci w brytyjskim gabinecie – Liam Fox, odpowiedzialny za negocjacje handlowe, zatrudniła dopiero setkę z tysiąca negocjatorów....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta