Pieniacz polski
Praktycznie każdy sąd ma przynajmniej jednego podsądnego uprawiającego pieniactwo w sposób stały. Zjawisko to jest na tyle powszechne, że powstał nawet katalog poszczególnych typów szkodników sądowych – pisze sędzia.
Polskie pieniactwo oraz lekceważenie dla porządku są pewnie tak stare jak instytucjonalny wymiar sprawiedliwości. Czytając historię staropolskiego systemu prawnego, można znaleźć liczne przykłady długoletnich procesów toczonych z błahego powodu, czy też całkowitego lekceważenia dla organów sądowych. Postać strażnika koronnego Samuela Łaszcza jest tutaj chyba najbardziej znana. Również klasyka literatury polskiej często odwołuje się do barwnych przykładów, żeby wspomnieć słynny, trwający trzydzieści lat proces rodziny Rzędzianów z Jaworskimi o gruszę rosnącą na miedzy czy też spór między Cześnikiem a Rejentem o mur graniczny (jak widać problemy graniczne były, podobnie jak dzisiaj, częstym powodem sporów).
Nie inaczej rzecz się ma obecnie. Praktycznie każdy sąd ma przynajmniej jednego podsądnego zajmującego się pieniactwem w sposób stały. Najczęściej bywa ich kilku. Zasypują sądy (prokuratury również) różnego rodzaju pismami, skargami i wnioskami, na ogół – mówiąc delikatnie – o dość wątpliwych podstawach faktycznych i prawnych, w pełnym przekonaniu o słuszności swoich racji. Zwykle nie zrażają się łatwo niepowodzeniami, pisząc do skutku do najróżniejszych instancji i instytucji pozasądowych, najlepiej najwyższego szczebla, albo też do mediów. Oczywiście nie przyjmują do wiadomości, że mogą nie mieć racji, a kolejne niepowodzenia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta