Filipiny zrywają z USA, licząc na Chiny i Rosję
Geopolityczna wolta nowego prezydenta Duterte ułatwia Chinom uzyskanie kontroli nad obszarem Morza Południowochińskiego.
W środę prezydent Filipin Rodrigo wyląduje w Pekinie na czele 150-osobowej delegacji przedsiębiorców. Liczy nie tylko na porozumienia handlowe, ale i chińską broń. Z podobną misją zamierza się udać wkrótce do Moskwy. Widać wyraźnie, że prezydent Duterte, który nazywa publicznie Baracka Obamę „skurwysynem", a ambasadora USA „gejem", nie rzuca słów na wiatr i jest zdecydowany zerwać sojusz Filipin z USA.
Sojuszu, który nabiera dla Waszyngtonu tym większego znaczenia, im agresywniejsza staje się polityka Chin na Morzu Południowochińskim.
W Waszyngtonie panuje konsternacja. Nikt nie spodziewał się takiej wolty politycznej o niewyobrażalnych konsekwencjach ze strony państwa, na terytorium którego utrzymuje kilka baz, prowadzi wspólne ćwiczenia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta