Portugalia: gotyk i nowoczesność
Portugalia: gotyk i nowoczesność.
Bogusław Chrabota
Nie mam pojęcia, skąd ta niebywała miłość Polaków do Portugalii. Dzieli nas przestrzeń połowy kontynentu. Nigdy nie łączyła historia. Nie chodziliśmy po swoich śladach. Nie walczyliśmy z sobą. Także kultura, od architektury po poezję, stawia nas na przeciwnych biegunach Europy. Może tylko ten nasz zaprzysięgły katolicyzm. I nuta defetyzmu. Tylko to nas łączy. Cała reszta dzieli. A jednak jest coś, co powoduje, że kraj nad Tagiem, a w szczególności jego stolica Lizbona, przyciąga Polaków jak magnes. Coraz więcej nas na uliczkach starej Alfamy. Język polski słychać na Praça do Comércio. A na bulwarze wzdłuż Tagu, ciągnącym się w stronę Belem, na gitarze przygrywa polski grajek. To jedyna konkurencja dla brazylijskiej kapeli z Rio. Legendarne fado? Nie tu. Nie w południe. Jedynym klimatem dla rzewnej muzyki fado są tonące w mroku portugalskie tawerny. Fado żyje jak kot w miejskich ciemnościach.
Cień Salazara
Pierwszy raz trafiłem do Portugalii w 1986 roku. Był to rok dla Portugalii historyczny. Rok wstąpienia do Unii Europejskiej. To od tej daty zaczęły się realne inwestycje. To dopiero wtedy stara, kolonialna, lekko zatęchła Lizbona zaczęła rosnąć w górę. Ale wróćmy do połowy lat 80. Portugalia, która jeszcze nie otrząsnęła się z salazaryzmu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta