Wiara, wolność, własność… czy konstytucja?
Państwo przejmuje monopol na podejmowanie decyzji za wspólnotę i poszczególnych jej członków.
Antybohater „Ulissesa" Jamesa Joyce'a Leopold Bloom wykrzykuje swoje credo: „Wolny bezwyznaniowy kościół w wolnym bezwyznaniowym państwie!", co niejaki O'Madden Burke przedrzeźnia: „Wolny lis w wolnym kurniku!" (w tłum. M. Słomczyńskiego). Współczesne demokracje szczycą się laickością, rozumianą jako niezależność od wszelkiej zewnętrznej (czytaj: religijnej) aksjologii. W ustroju demokratycznego państwa prawnego zmaterializowało się więc niepobożne życzenie pana Blooma.
Ideolodzy państwa prawnego wśród przewag tego systemu podkreślali zawarte w nim jakoby gwarancje ochrony przed samowolą władzy, w szczególności wykonawczej. W państwie prawnym podstawą działania organów władzy ma być prawo, które jednocześnie wyznacza granice ich kompetencji. Sam system prawa jest tu gwarantem praw i wolności obywateli, które ma chronić przed groźbą nadużycia władzy. Sceptycy dostrzegają wszakże, iż wyróżnikiem owego ustroju jest nie tyle zasada praworządności, ile raczej zapewnienie pierwszeństwa, a właściwie wyłączności prawa stanowionego jako regulatora wszelkich relacji między podmiotami prawa, z samym państwem włącznie – oczywiście kosztem deprecjacji prawa naturalnego oraz aksjomatów etycznych i duchowych, wcześniej pierwszych przed literą prawa.
Coraz szerzej, coraz więcej
Idea państwa wolnego od aksjologii, a...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta