„Klątwa” teatru totalnego
Każdy, kto wypowiada się na temat przedstawienia w Teatrze Powszechnym, staje się uczestnikiem zaplanowanego spektaklu – ostrzega prezes Instytutu Dziedzictwa.
Reżyser Oliver Frljić przyznaje, że sama scena – i to co dzieje się na niej – nie są istotne: „Pokazanie spektaklu nie było najważniejsze: cele, które sobie postawiłem, zostały osiągnięte jeszcze przed premierą, w ramach tzw. performance'u medialnego. Nie uważam, by żywa współobecność widzów i aktorów była jedynym warunkiem zaistnienia teatru". Aktorzy, ich działania, wypowiadane kwestie i scenografia są tylko narzędziem uruchamiającym medialne widowisko. W rzeczywistości chodzi o to, by protestujący i admiratorzy, aktywując się wzajemnie, wzięli udział w castingu Frljicia. Wszyscy, naprawdę wszyscy, są tu jedynie marionetkami.
Przy takim założeniu Frljić zawsze musi wygrać. To unieważnia sens polemiki. Na tym polega perwersja „nowego, wspaniałego teatru", że wyrasta z ziarna genetycznie skażonego ideą totalitarną.
Co zatem można zrobić? Co ma robić człowiek upokorzony, dotknięty do żywego, oburzony? Czy powinien milczeć? Nie. Dlaczego niby mielibyśmy milczeć?
Przyjrzyjmy się mechanizmom szantażu w tym konkretnym przypadku.
- W „świątyni teatru" wszystko wolno (tradycja dionizyjska?): orgia z krzyżami i lizanie członka przyprawionego figurze Jana Pawła II gwarantują rozgłos i osiągnięcie opisanego wyżej celu. Komu się koncept nie podoba, ten zwolennikiem cenzurowania sztuki jest! Sztuki cenzurować nie wolno nikomu. Ten „nikt" ma tylko płacić i nie pytać...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta