Wielka wędrówka ludów
Czy to możliwe, że zapomnieliśmy o jednej z największych migracji XX w. na ziemiach wschodniej Polski, która dotknęła milionów ludzi?
Jest rok 1915. Przez carski zabór przetacza się front. Niemiecka ofensywa wypiera Rosjan, którzy pośpiesznie wycofują się na wschód. Stosują technikę, która sprawdziła się sto lat wcześniej w wojnie z Napoleonem, czyli palą za sobą wsie, miasta i ewakuują ludność. Chodzi o to, by pruska armia straciła możliwość zaopatrzenia i wcielania rekrutów. Miejscową ludność straszą rzekomym okrucieństwem Niemców i pogromami cywilów. Te pogłoski powtarza też Cerkiew prawosławna. Księża katoliccy są ostrożniejsi. Powiązani ze środowiskami niepodległościowymi, myślą w kategoriach odzyskania państwowości i masowa migracja zwłaszcza Polaków na wschód może pokrzyżować te plany. To dlatego wśród bieżeńców najwięcej było Rusinów. Ostatecznie wraz z przejściem frontu swoje domy opuszcza ponad 2 miliony ludzi, a niektóre szacunki mówią, że być może nawet dwukrotnie więcej.
Exodus obejmuje głównie tereny guberni grodzieńskiej, czyli dzisiejszej Białostocczyzny, Podlasia, ale dotknął także ludności z Mazowsza, ziemi chełmskiej i Lubelszczyzny. Nie mówiąc już o terenach dzisiejszej Białorusi i Litwy. Większość uciekinierów to Rusini, białoruscy chłopi, ale było też wśród nich wielu Polaków, Żydów i innych narodowości. Głównie wiejskie kobiety i dzieci, bo mężczyźni walczyli w armii. Transportowano ich w głąb...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta