Węgierski taniec bez trzymanki
To żadna reforma sądownictwa. To regularna kadrowa czystka.
Beata Mik
Dla uniknięcia pomówień o brak krytycyzmu nie rozpocznę tekstu dobranym na jego użytek mottem w brzmieniu: „Timeo Danaos et dona ferentes". Nie dysponuję jeszcze przecież niezbitymi dowodami, którymi mogłabym wesprzeć tezę, że dokonywane od jakiegoś czasu zmiany w prawie karnym sensu largo są podyktowane wyłącznie wolą zastraszania adresatów sankcjami kryminalnymi na wypadek jakiegokolwiek odstępstwa od szablonów postępowania narzucanych przez państwo. Trudno byłoby mi także uwiarygodnić zarzut drugiego dna w każdej z tych zmian, które pod pozorem wysiłków, którym władza publiczna, pod pozorem ulżenia spracowanemu społeczeństwu, de facto osacza je gęstniejącą siecią restrykcji w wolnościach oraz prawach statystycznego obywatela.
Nie muszę milczeć
Pozwalam sobie biadać nad prawem czy to już ustanowionym czy dopiero projektowanym jedynie wówczas, gdy dane rozwiązanie oceniam jako oczywiście nietrafne pod względem systemowym, prakseologicznym lub aksjologicznym, bądź jako skażone doniosłą wadą techniczno-legislacyjną. Zetknąwszy się z prawem niebudzącym zastrzeżeń, popadam w błogostan i z szacunkiem milczę. W obydwóch wariantach staram się zachować ostrożność. Zanim coś powiem lub umilknę, wielokrotnie tekst ustawy czytam, testuję go za pomocą powszechnie akceptowanych metod wykładni prawa, a jeśli tylko nadarza się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta