Z boiska na poligon i z powrotem
Kamil Ulman pokochał piłkę dopiero wtedy, gdy bluzę bramkarza zmienił na mundur.
Rz: Wiktor Piotrowicz: Kim chciałeś być, gdy byłeś dzieckiem?
Kamil Ulman: Policjantem. Albo lepiej strażakiem. Ale z wiekiem mi przeszło.
A nie wojskowym?
Nie. Pamiętam, że mając 18 lat, poszedłem na pierwszą w życiu komisję wojskową i bardzo nie chciałem, by mnie wzięli. Na szczęście wbili mi do książeczki kategorię A i odesłali do domu. Miałem na utrzymaniu rodzinę, musiałem się nią zająć.
Jakie uczucie towarzyszyło ci, gdy 15 lat później stanąłeś przed tą samą komisją?
Śmiałem się, bo niektóre twarze się nie zmieniły. Zasiadał w niej ten sam starszy pan z tą samą pieczątką. Uśmiechnęliśmy się do siebie, musiał mnie zapamiętać. Spytał, co się zmieniło, że się do tego wojska w końcu zabieram.
A co się zmieniło?
Życie.
Nie chciałeś już grać w piłkę? Byłeś jednym z najlepszych bramkarzy Podlasia.
Ale chyba zbyt wcześnie się urodziłem. Dziś młodzi piłkarza mają stadiony, sztuczne boiska, diety, odżywki. Ja otarłem się chyba o wszystkie patologie polskiej piłki: długi, korupcję, zastraszanie.
To cię zniechęciło?
Nie mogłem już patrzeć na piłkę. Brzydziła mnie. Nie oglądałem meczów. Nie było mowy, by ktoś wyciągnąć mnie na boisko pokopać choćby dla przyjemności. Oddałem jej całe dorosłe życie, ale ile można dostawać po tyłku?...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta