Niewdzięczna praca, która jest pasją
My na boisku świadczymy tylko usługi. Kibice zasiadają na trybunach, żeby oglądać grę piłkarzy, i lepiej jest, gdy po ostatnim gwizdku mówi się o nich, nie o sędziach – mówi Bartosz Frankowski, torunianin, jeden z najmłodszych sędziów piłkarskich polskiej ekstraklasy.
Rz: Piłka nożna jest grą błędów?
Bartosz Frankowski: To tylko częściowo prawda. Problem polega na tym, że od lat nikt nie może zaakceptować błędów popełnianych przez sędziów. Piłkarzom się ich nie pamięta lub szybko zapomina. My nie możemy pomylić się o centymetr w ocenie spalonego, oni mogą nie trafić z dwóch metrów do pustej bramki.
Z badań, jakie przeprowadzono w lidze angielskiej, wynika, że średnio w meczu sędzia podejmuje 245 decyzji. Widocznych, takich jak odgwizdanie faulu, podyktowanie rzutu karnego, ukaranie żółtą kartką, oraz niewidocznych, np. przy zastosowaniu korzyści i nieprzerywaniu akcji. Skuteczność tych decyzji to 98 proc. Rzadko który zawodnik ma taki wskaźnik skuteczności podań czy strzałów. W polskiej lidze jest z tym podobnie, ewentualnie może sytuacji do oceny trochę mniej.
Pierluigi Collina, były sędzia piłkarski, obecnie szef sędziów UEFA, powiedział kiedyś, że nie zgadza się z opinią, że arbiter na boisku powinien być niewidoczny. Podziela to pan?
My świadczymy usługi, jesteśmy dodatkiem. Kibice zasiadają na trybunach po to, żeby oglądać grę piłkarzy, my pod ich popisy przygotowujemy tylko grunt. Mamy swoje do zrobienia, ale mimo wszystko lepiej jest, gdy po ostatnim gwizdku mówi się o piłkarzach, nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta