Rywale byli jak zaczarowani
Kamil Stoch trzeci raz wygrywa w Turnieju Czterech Skoczni. Richard Freitag upadł. W sobotę ostatni konkurs i być może historyczny sukces.
W Innsbrucku polski mistrz był niezwyciężony w każdym z trzech pięknych skoków, z serią próbną włącznie. Odległości: 131, 130 i 128,5 m. Zaczarował rywali, zaczarował Bergisel, wygrał z uśmiechem na ustach, nic sobie nie robiąc z deszczu, wiatru, przeliczników i obniżanych belek startowych. Wyprzedził Daniela Andre Tande i Andreasa Wellingera, nie zostawiając dla nich wiele uwagi i braw.
Kto chciał, ten liczył, że to 25. zwycięstwo pucharowe Stocha, 50. raz wszedł on na podium, że prowadzi z przewagą 64,5 pkt nad Wellingerem i 67,5 pkt nad Kobayashim. To bardzo dużo, trzy spokojne skoki w Bischofshofen (trzeba się zakwalifikować) powinny załatwić sprawę obrony tytułu.
Jednak okoliczności tego sukcesu są takie, że każą przede wszystkim myśleć o tym, czy Polak dołączy do klubu niezwyciężonych, w którym jest tylko Sven Hannawald, czy wydarzenia w sobotę na Stadionie im. Seppa Bradla (pierwszego zwycięzcy TCS) w Bischofshofen będą wspominane przez długie lata nie tylko w Polsce. Trzecia lewa wzięta, jak nie marzyć o tej czwartej?
Teraz trochę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta