Sam Rockwell: Wyzwanie rzadkie w kinie
Nominowany wlaśnie do Oscara aktor Sam Rcckwell opowiada Barbarze Hollender o roli i późno przychodzącej sławie.
Rzeczpospolita: Policjant rasista, do tego maminsynek. A wreszcie facet, który zaczyna coś więcej z życia rozumieć i przechodzi metamorfozę. Taka rola w „Trzech billboardach za Ebbing, Missouri" to chyba wspaniały prezent dla aktora.
Sam Rockwell: Absolutnie wyjątkowy. Niezdarzający się często. Czytasz scenariusz i nie możesz się oderwać. Myślisz: „Cholera! Wszystko tu jest". A twój bohater to wyzwanie, jakie rzadko się w kinie zdarza.
Nie jest łatwo zagrać antypatyczną postać tak, by zaczarować publiczność.
Na pierwszy rzut oka Dixon to po prostu brutalny kretyn, z kompletnie niszczącą, dysfunkcjonalną relacją z matką. Ale Martin McDonagh dał mu głębię. To nie jest karykatura, tylko człowiek. Skomplikowany, poskręcany, nie tak prosty, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Reżyser ulepił go tak, że odnajdujesz w nim pokłady prawdy.
„Trzy billboardy za Ebbing, Missouri" to opowieść o bólu po stracie dziecka, szukaniu sprawiedliwości, wybaczeniu i miłości, ale też o dzisiejszej prowincjonalnej Ameryce.
Może wręcz o prowincjonalnym świecie. Bo on w zachodniej cywilizacji wszędzie jest podobny. Żyjemy w trudnym czasie. Niespokojnym, pełnym agresji. Niechęć na tle rasowym jest wszędzie, choć pewnie w południowych stanach Ameryki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta