Inwazja na Czechosłowację: Polskie strzały na jicińskiej ulicy
Jesteśmy zmuszeni patrzeć na Polaków jak na gwałcicieli i morderców – pisali po tragedii pracownicy jednego z miejscowych zakładów.
Jičín to malownicze czeskie miasteczko, które Polakom nieodłącznie kojarzy się z bohaterami bajek o Rumcajsie. Niewiele osób odwiedzających ten zakątek wie o tragedii, jaka rozegrała się w nim 7 września 1968 r., a której sprawcami byli polscy żołnierze.
Cały magazynek w leżącego
W pobliżu miasteczka rozlokowany był 8. Drezdeński Pułk Czołgów Średnich 11. Drezdeńskiej Dywizji Pancernej dowodzony przez płk. Ryszarda Konopkę. Według niego kontakty z miejscową ludnością były poprawne, a dyscyplina w zgrupowaniu bardzo wysoka. Czeski historyk Jan Kalous pisał natomiast, że miejscowa ludność traktowała Polaków jak okupantów i odmawiała im sprzedaży w sklepach papierosów i napojów, nawet za korony. Co więcej, władze miasteczka poprosiły o odsunięcie jednostek na odległość 5–10 km od Jičína, lecz polskie dowództwo odmówiło.
Wydarzenia z 7 września 1968 r. nie zostały do dziś w pełni zrekonstruowane. Według Kalousa około godz. 22 z koszar (ok. 2 km od miasta) wyszło pięciu polskich żołnierzy. Wszyscy byli pijani i uzbrojeni. Około północy znaleźli się w mieście i dotarli do ogródka przy sklepie mieszczącym się przy dużym skrzyżowaniu. Przechodząc przez nie, minęli grupkę Czechów stojących koło budki telefonicznej, którzy wracali z kina po ostatnim seansie tego wieczoru.
Z kolei...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta