Doktryna Dorna
Władza wreszcie przestaje być mityczna i ogólna – to ludzie i nazwiska, ich życiorysy i kariery. Kandydatów, którzy chcą przyjąć posady od PiS, trzeba straszyć, że pójdą siedzieć, jak tylko PiS straci władzę – twierdzi publicysta.
Ludwik Dorn, kiedyś „trzeci bliźniak" braci Kaczyńskich, postawił niedawno tezę, że z Prawem i Sprawiedliwością trzeba walczyć metodami pisowskimi – bez przebierania w słowach i środkach. Stwierdził, że należy mówić kandydatom, którzy chcą objąć posady w sądach, Krajowej Radzie Sądownictwa, czy gdziekolwiek indziej, że jak tylko zmieni się władza, zostaną usunięci z zawodu, że nie będzie dla nich litości, bo oni niszczą system, państwo i prawo. Z tego powodu zostaną wyrzuceni, pozbawieni emerytur, będą stawiani przed sądami i pozbawiani wszystkiego. Dorn chce, by mieli tego świadomość.
Ten bardzo ciekawy i postulowany przez niego mechanizm, ta doktryna – działa. Opozycja ją przyjęła, mówi w ten sposób Włodzimierz Cimoszewicz, powtarza Włodzimierz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta