Dieselgate truje polskie miasta
Elżbieta bieńkowska | Niektóre państwa, Polska też, zasłaniają się ochroną danych osobowych i nie nakazują akcji przywoławczych aut z wadliwym oprogramowaniem – zżyma się komisarz UE ds. przemysłu i przedsiębiorczości.
Rz: Mijają trzy lata od wybuchu dieselgate, gdy okazało się, że Volkswagen, a może też inne koncerny, instalował na masową skalę oprogramowanie zaniżające wyniki emisji spalin. Czy można powiedzieć, że wszystko, co dziś w Europie zjeżdża z taśm produkcyjnych, spełnia już normy ekologiczne? I że te samochody bardziej trujące, z podejrzanym oprogramowaniem, zostały naprawione?
Elżbieta Bieńkowska: Jeśli chodzi o nowe samochody, to obowiązujące już regulacje, i te, które wkrótce wejdą w życie, nie pozwolą już na powtórkę z afery. Natomiast jeśli chodzi o samochody do naprawy, to nie jesteśmy usatysfakcjonowani poziomem ich sprawdzania w niektórych krajach w ramach tzw. akcji przywoławczych. Przeciętnie w Europie weryfikację przeszło 77 proc., są kraje, w których jest to 100 proc., ale w naszej części Europy – Polsce Rumunii i Słowacji – to jest ok. 40 proc. Czyli mniej niż połowa samochodów, z urządzeniami nielegalnie obniżającymi wyniki emisji spalin jest sprawdzona. Mówi się o zanieczyszczeniu powietrza, a przecież samochody są trzecim tego źródłem. Więc trzeba coś z tym zrobić, rząd musi współpracować z koncernami. Akurat z ich strony nie ma problemu, po trzech latach od wybuchu afery ich zachowanie jest dużo mniej aroganckie.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego w Polsce i kilku innych krajach naszego regionu te wskaźniki są niższe....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta