Brytyjczycy coraz bliżej zderzenia
Za dziesięć dni Zjednoczone Królestwo wychodzi z Unii bez żadnego porozumienia. Chyba że Izba Gmin zatwierdzi jakiś pomysł na rozwód. Wciąż jednak nie jest w stanie.
Sir Mark Edwill, sekretarz gabinetu Theresy May, przedstawił we wtorek katastrofalny raport o skutkach dzikiego brexitu. Zakłada on najpoważniejsze załamanie brytyjskiej gospodarki od wielkiego kryzysu finansowego w 2008 r.
Jednak w nocy z poniedziałku na wtorek Izba Gmin nie była w stanie uzbierać większości za żadnym ze scenariuszy brexitu, które pozwoliłyby uniknąć takiego kataklizmu. Także rząd May ma z tym poważny problem, bo ścierają się w nim dwie wrogie frakcje. Jedna, utożsamiana z ministrem finansów Philipem Hammondem, liczy na utrzymanie jak najbliższych relacji z Brukselą przez utworzenie unii celnej, a nawet pozostanie kraju w jednolitym rynku. Ale druga, do której należy m.in. były szef MSZ Boris Johnson, woli od brexitu w wersji soft nawet wyjście z Unii bez żadnego porozumienia.
Prezydent Francji Emmanuel Macron ostrzegł, że w tej sytuacji Unia nie daje gwarancji, iż zgodzi się odłożyć termin rozwodu.