Kongres USA staje po stronie Irlandczyków
Premier Johnson przyleciał do Belfastu, aby uspokoić nastroje w Irlandii Północnej. Skutek jest jednak odwrotny. jędrzej bielecki
W bezstronność szefa brytyjskiego rządu nie wierzą już nawet najbardziej naiwni. W środę rano w budynku Stormontu Boris Johnson przyjmował jedną za drugą delegacje pięciu najważniejszych ugrupowań reprezentowanych w parlamencie prowincji. Chodzi o próbę zbudowania większościowej koalicji, która byłaby zdolna powołać po raz pierwszy od dwóch i pół roku rząd Irlandii Północnej.
Jednak dzień wcześniej premier zjadł kolację z Arlene Foster i innymi przywódcami Demokratycznej Partii Unionistycznej (DUP), bez której sam nie ma większości w zgromadzeniu w Westminsterze.
Liderzy irlandzkich nacjonalistów uznali to za prowokację i nie zamierzali owijać w bawełnę.
– Powiedziałam mu jasno, że w razie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii bez porozumienia byłoby rzeczą niewyobrażalną, gdyby nie doszło do referendum w sprawie zjednoczenia Wyspy. Niech nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta