Zagadka pracownicza
Marek Kobylański Nawet istny tor biurokratycznych przeszkód nie powstrzyma polskich firm spragnionych rąk do pracy.
Sojusz naszych przedsiębiorców i Ukraińców, którzy w Polsce widzą szanse poprawienia swojej sytuacji materialnej, dzielą zasieki procedur wydawania zezwoleń na pracę. Przepisy nie przystają do rzeczywistości i są oderwane od potrzeb przedsiębiorców. Trzeba jednak sobie jakoś radzić. Bez strategii i forteli ani rusz. Polskie firmy korzystają zatem np. z delegowania pracowników z ukraińskich spółek lub przyjmują do pracy studentów z zagranicy.
Każdy kolejny rozdział powieści o tym, jak polska gospodarka potrzebuje rąk do pracy i jak Ukraińcy chcą u nas pracować, kończy się tym samym pytaniem: jakież to pogmatwane racje stoją za tym, żeby przyjęcie Ukraińców nie było maksymalnie proste? Przecież dotychczasowe doświadczenie mówi, że bez nich w wielu branżach byłoby naprawdę trudno prowadzić biznes, a ci, którzy już do Polski przyjechali, integrują się w sposób niebudzący zastrzeżeń. Skoro wszystko przemawia za procedurami przyjaznymi dla Ukraińców, to dlaczego jest tak źle?