Ubu Król, czyli Polacy
Współczesna suwerenność mierzy się z uniwersalizmem, co nie wszyscy rozumieją.
Rzecz dzieje się w Polsce, czyli nigdzie" – mówił na premierze swojego „Ubu Króla" w 1896 roku młody i na pograniczu geniuszu francuski poeta i dramaturg Alfred Jarry. Sama sztuka wywołała wtedy skandal oraz sensację i – paradoksalnie – przeszła do historii... nie tylko francuskiego teatru. Mimo że wypada obruszyć się już na sam pomysł, że akcja groteski dzieje się nad Wisłą (pełen tytuł to „Ubu Król, czyli Polacy"), nie można odmówić autorowi pewnych racji. W jego czasach polska suwerenność była na samym dnie, a on, choć w chwili „momentu twórczego" ledwie piętnastolatek, mógł pełnoprawnie rozumować (dobra to recenzja dla systemu edukacji gimnazjalnej ówczesnej Francji), że jeśli brakuje polskiego państwa, to nie ma i polskości. Był w tym na swój sposób (i na pewno wbrew intencjom) dzieckiem swojej epoki; wraz z Trzecią Republiką dziedziczył tradycję tysiąca czterystu lat niemal nieprzerwanej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta