Kosztowne marzenie Flamandów
Rozpad Belgii wydaje się logicznym efektem coraz większego oddalania się od siebie mieszkańców północy i południa. Na przeszkodzie stoi jednak los Brukseli.
Płetwonurkowie nie zeszli jeszcze nawet pod wodę zalanego Liège, żeby szukać ofiar katastrofalnych powodzi, które w lipcu nawiedziły Walonię, gdy Bart De Wever zdążył po raz kolejny wstrząsnąć debatą polityczną, mówiąc o swoim marzeniu. – Jeśli mógłbym umrzeć jako Południowy Holender, byłbym bardziej szczęśliwy, niż umierając jako Belg – stwierdził burmistrz Antwerpii i lider prawicowej flamandzkiej partii N-VA w wywiadzie emitowanym 21 lipca, czyli w święto narodowe Belgii.
Poważna sytuacja
Nie dziwi szokujący brak wyczucia u tego polityka, który zamiast spieszyć z wyrazami współczucia i solidarności dla pobratymców, grozi im kosztownym dla nich rozwodem. De Wever na kontrowersjach i mówieniu prosto z mostu, co sądzi o rodakach z południa Belgii, zbudował swoją pozycję najpopularniejszego polityka na północy. Nie dziwi też treść anonsu. Flamand nigdy nie ukrywał, że najlepszą przyszłością dla jego ojczystej Flandrii byłby rozpad Belgii. I albo suwerenność, albo przyłączenie się do mówiącej tym samym językiem Holandii.
Czy to ostatnie oświadczenie należy traktować poważnie? – pytam Carla Devosa, flamandzkiego politologa. – Nie, to nic poważnego. To osobiste marzenie Barta De Wevera, a nie polityczna strategia N-VA. We Flandrii poparcie dla tego pomysłu jest bardzo ograniczone – mówi ekspert z Uniwersytetu w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta