Preselekcja, brak odwołań i telefon od przyjaciela
Dobra pamięć to taka, która pozwala zapomnieć o tym, o czym nie należy pamiętać. Ale zamiast mówić o wyższości starych nad nowymi lepiej sięgnąć do źródeł, by ocenić, jak przed 2018 r. wybierano sędziów do Sądu Najwyższego.
W ostatnim czasie z wielu źródeł można usłyszeć opinie, jakoby obecny model konkursów i powoływania sędziów Sądu Najwyższego był niezgodny z konstytucją i w odróżnieniu od poprzedniego nie gwarantował wyboru właściwych kandydatów. Taki wniosek można wysnuć z orzeczeń TSUE, ETPCz czy tzw. projektu senackiego znoszącego Izbę Dyscyplinarną SN, gdzie w uzasadnieniu mowa jest o „wysokiej wadliwości" procedury powołania sędziów SN orzekających w Izbie Dyscyplinarnej (nie wyjaśniono niestety, czym ta procedura różni się od procedury powołania sędziów do innych izb).
Jak to było
Warto przypomnieć, jak rzeczywiście wyglądały konkursy i procesy powoływania sędziów do SN przed 2018 r. Art. 179 Konstytucji RP mówi, że „sędziowie są powoływani przez Prezydenta Rzeczypospolitej, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, na czas nieoznaczony". Przepis wydaje się czytelny i jasny. Tym bardziej warto przeanalizować zasady rządzące powołaniami sędziów SN przed 2018 r.
Częściowo opisałem ten system w „Rz" z 11 grudnia 2019 r. („Weryfikacja sędziów Sądu Najwyższego według TSUE"). Przedstawiłem tam funkcjonujący przed 2018 r. system preselekcji i kooptacji, gdzie „rozpatrywaniem kandydatur" na sędziów SN zajmowało się Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN, a więc organ niewymieniony w ogóle...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta