Rodzynek w zakalcu
Zwycięstwo Legii nad Rakowem 3:1 pokazało, że w walce o mistrzostwo jeszcze wszystko jest możliwe, ale dobry mecz w Warszawie to wyjątek.
Kosta Runjaić wyciągnął wnioski z ubiegłorocznej porażki w Częstochowie 0:4, wiedział, że trzeba utrudnić przeciwnikowi organizowanie akcji i nie pozwalać mu dojść pod bramkę. Teoretycznie to proste, bo z grubsza na tym polega gra. Raków znany jest jednak z tego, że w budowaniu akcji bierze udział cała jedenastka, nie wiadomo, czego się spodziewać, skąd idzie zagrożenie i kto postawi kropkę nad i.
Legia nie tylko wszystko to wzięła pod uwagę, ale wiedziała, co zrobić, żeby odnieść sukces. Prostopadłe podania, przerzuty z jednego skrzydła na drugie (tak padł gol Pawła Wszołka z podania Filipa Mladenovicia), dezorganizujące obronę i pressing, okazały się skuteczne.
Obydwa kluby mają wyrównane kadry po około dwudziestu zawodników, więc bywa, że rezerwowi są lepsi od tych z pierwszych jedenastek. Być może Marek Papszun popełnił błąd, zaczynając mecz bez Vladislavsa Gutkovskisa, Jeana Carlosa i Mateusza Wdowiaka. Kiedy weszli na boisko, już było za późno. Ivi Lopez, słusznie uznany za...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta