Nawarzone piwo
Michał Listkiewicz opowiadał kilka dni temu, że kiedy na rodzinnej działce zapytał syna, czy ma piwo, dobre na upał, usłyszał w odpowiedzi: dla taty tak, ja będę mógł się napić dopiero po 10 czerwca.
Ojciec był dumny, ale przypomniał, że kiedy on sędziował mecze, obyczaje w Polsce były zupełnie inne. Picie należało do dobrego tonu. Każdy szanujący się sędzia nosił w torbie buty, kostium i butelkę. A jak nie on, to któryś z sędziów liniowych. Od nich wymagano też umiejętności prowadzenia samochodu, bo ktoś zmęczonego arbitra musiał dostarczyć do domu.
Zdarzało się, że sędziowie ligowi balowali w noc poprzedzającą mecz, bo gospodarze gwarantowali rozmaite atrakcje, z panienkami włącznie. „Fryzjer” rozwinął ten rodzaj usług alkoholowo-erotycznych.
Sędzia nie ryzykował, bo zazwyczaj wynik meczu i tak był ustalony wcześniej. On miał tylko swoją obecnością na boisku poświadczyć pozory uczciwości. Zdarzało się, że sędziowie nie potrafili biegać nawet na trzeźwo, więc podczas egzaminów tych, którzy mieli koneksje, donoszono do mety. Potem po znajomości zostawali sędziami międzynarodowymi,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta