Powolna śmierć Karabachu
Trwa ucieczka tysięcy Ormian z eksklawy. Zwycięski Azerbejdżan chce kolejnych zdobyczy.
– Ciągły potok ludzi, z odległości wielu kilometrów widać długą kolejkę samochodów, które czekają na wyjazd. Ludzie uciekają z tym, co mogli zabrać, wepchnąć do samochodów, które udało im się znaleźć – opisuje exodus jeden z Ormian mieszkających w pobliżu drogi łączącej Górski Karabach z Armenią.
W Karabachu mieszkało ok. 120 tys. osób, po dwóch dniach uciekło już nie mniej niż jedna dziesiąta. Jedyna droga z eksklawy prowadzi przez tzw. korytarz lacziński na terytorium Azerbejdżanu, na południe, krętą, górską drogą do Armenii. Od grudnia ubiegłego roku była ona zablokowana przez Azerów. Nagle, nikt dokładnie nie wie dlaczego, została otwarta w niedzielę wieczorem.
– Przez całą noc Stepanakert (stolica Karabachu – red.) wyglądał, jakby ogarnęły go płomienie. Ogień był wszędzie, gdzie byś nie poszedł. Miasto nie spało. Ludzie palili całe swoje życie, wszystkie rzeczy przed opuszczeniem Arcachu (ormiańska nazwa Karabach – red.) – opisuje Meri Asatrian, która...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta