Jak ewoluowały metody znieczulania w dentystyce
Obecnie wizyta u dentysty nie musi wiązać się z bólem podczas dokonywanych zabiegów, jednak droga do tego stanu była naprawdę długa i trudna.
W poprzednim felietonie („Rzecz o Historii”, 20 października 2023 r.) opisałem początki metod znieczulania, jakie stosowano w dentystyce przez wiele stuleci. Ich cechą charakterystyczną było to, że czynnik znieczulający docierał do mózgu albo do nerwów przenoszących sygnały bólowe z zębów okrężną drogą: za pośrednictwem układu pokarmowego (różne mikstury wypijane przed zabiegiem) albo oddechowego (chloroform, eter, podtlenek azotu). Dziś opiszę metody docierania ze środkami znieczulającymi bardziej bezpośrednio – za pośrednictwem układu krwionośnego.
Wiekopomne odkrycie Williama Harveya
Odkryciem, które otworzyło drogę m.in. do stosowania nowoczesnych metod znieczulania, było ustalenie przez Williama Harveya zasad działania układu krwionośnego. Przez ponad pięć tysięcy lat lekarze stykali się z krwią, tamując różne krwotoki – głównie przy zranieniach – a także próbowali leczyć metodą upuszczania krwi, co bywało bardziej szkodliwe od samej choroby. Jednak w owych czasach próby dociekania, dlaczego krew płynie w tętnicach i w żyłach, było ponad ich możliwości poznawcze. Pewne koncepcje na ten temat wysuwali Realdo Colombo w Padwie (włoski chirurg; w pierwszej połowie XVI w. opisał tzw. mały obieg krwi), Michael Servetus (Miguel Servet, Hiszpan, który za głoszenie swoich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta