Bezwstyd medialny, czyli jak zawłaszczono publiczne pieniądze
Kiedy propagandyści z mediów rządowych udają, że są dziennikarzami, zło rozlewa się szeroko – stwierdza profesor UJ i medioznawca.
Ufni obywatele zaczynają wierzyć w kłamstwa i są całkowicie przekonani, że dostają wiadomości prawdziwe, bezstronne i niezależne od władzy. Ba, niektórzy z nich nawet bronią takich mediów, nie zadając sobie sprawy, że zostali po prostu z zimną krwią zmanipulowani, że są produktem propagandy, takim „ciemnym ludem”, jak nazwał ich polski prawicowy polityk i propagandysta Jacek Kurski. Innymi słowy, bandyci medialni w swoim bezwstydzie nazywają się dziennikarzami, a nawet reprezentantami wolnych mediów, kpiąc w żywe oczy z bezstronnej wiedzy naukowej, np. medioznawczej czy politologicznej. To tak jakby 2+2=5.
Powszechnie znana jest filmowa scenka z szatniarzem, który na brak płaszcza klienta zareagował słowami: „nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?”. Otóż wbrew pozorom właściciel płaszcza mógł coś zrobić, na przykład dać w pysk bezczelnemu szatniarzowi, wezwać policję i po szybkim procesie odzyskać pieniądze za skradziony płaszcz. Tak wyglądałoby to w idealnym świecie. Tak też powinno być z każdymi mediami rządowymi, w które zamieniono media publiczne, bowiem zło wymaga reakcji polityczno-prawnych bez bawienia się w kruczki prawne i uzasadniania oczywistości. W takich przypadkach, jak wyniku w matematyce, dobra nie można podważyć. Dobro bezstronnego dziennikarstwa jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta