Demokracja w sądach
Obywatel udający się do sądu nie oczekuje, że jego sprawa zostanie rozpoznana przez sędziego wybranego z woli suwerena, lecz przez sędziego profesjonalnego i uczciwego.
W wydaniu „Rzeczpospolitej” z 11 lipca 2024 r. ukazał się tekst „Minima legitimia, czyli o delegitymizacji władzy sądowniczej, autorstwa dr. hab. Kamila Zaradkiewicza. Ten sędzia Izby Cywilnej SN został powołany w 2018 r. przy udziale Krajowej Rady Sądownictwa (KRS), w jej kształcie wynikającym z ustawy nowelizującej, która weszła w życie w styczniu 2018 r. Czyli zaliczany jest przez część środowiska prawniczego do tzw. (neo)sędziów. Artykuł skłania mnie do kilku refleksji. Zastrzegam, że prezentuję tu wyłącznie swój pogląd, nie zaś Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury, w której skład wchodzę.
Najkrócej mówiąc, K. Zaradkiewicz argumentuje, nie on pierwszy wszak, o zgodności z Konstytucją uformowania tzw. (neo)KRS. Oczywiście, broni tym samym własnej obecnej pozycji zawodowej. Nie można mu jednak tego prawa odbierać. Tyle że jego argumentacja nie jest finalnie przekonująca.
Owszem, z art. 187 Konstytucji RP (ani z żadnego innego przepisu) żadną miarą nie wynika, że wybór „sędziowskiej” części Rady musi należeć do sędziów. Wynika jedynie, że sędziów tych winno być 15 (obok pierwszego prezesa SN i prezesa NSA; sędzią może być także osoba powołana do Rady jako przedstawiciel Prezydenta RP). Z wielkim sceptycyzmem i dystansem podchodzę zaś do argumentacji przeciwnej, odwołującej się do tzw. ducha Konstytucji. A to dlatego, że gdy w wykładniach...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta