Wolimy, żeby zalany był park, niż żeby zalane były domy
Wrocław odrobił lekcję z 1997 roku, gdy pod wodą mieliśmy przeszło 30 proc. miasta. Od tamtej pory za pieniądze rządowe, unijne, ale też samorządowe wrocławski węzeł wodny został gruntownie zmodernizowany – mówi Jakub Mazur, zastępca prezydenta Wrocławia.
W ostatnich dniach to chyba noc ze środy na czwartek musiała być dla pana najtrudniejsza, podobnie jak dla wszystkich mieszkańców Wrocławia. Co się wówczas działo?
To rzeczywiście była trudna noc. Czwarta z rzędu. Nie tylko ja, ale też prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, nie spaliśmy przez cztery kolejne noce.
Prezydent był aktywny i obecny na wałach, szczególnie ze środy na czwartek. Wtedy spodziewaliśmy się tej największej kulminacyjnej fali, która swoim czołem miała zaznaczyć stan wody na najbliższe dni.
W czwartek od rana pilnowaliśmy, jakie potencjalne spustoszenia i ryzyka pojawią się wzdłuż koryta. Nie tylko Odry, ale też innych rzek czy innych zbiorników wodnych. Niektóre z nich są oddalone od miasta o ponad 100 kilometrów, ale mają wpływ na poziom wody u nas.
Ta woda przeszła. Stoję właśnie nad Odrą. Przyznam, że dawno nie widziałem, nawet nie pamiętam, jak wygląda tak wysoki stan wody.
Chyba jednak w 1997 roku był on wyższy podczas tzw. powodzi stulecia?
Wtedy woda była zdecydowanie wyższa, tylko to było 27 lat temu. W tych głównych korytach Odry, które ponad 100 lat temu były utwardzane, ten stan wody nadal jest wysoki. Jednak to wciąż kilka metrów zapasu: dwa, trzy, w zależności od miejsca nawet więcej. Dla osoby nieobeznanej to może wyglądać dramatycznie....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta