Izrael liczy na Trumpa i jego ekipę
Wybór nowego prezydenta USA może zmienić realia na Bliskim Wschodzie. Z korzyścią dla państwa żydowskiego.
Mało kto poza USA oczekuje z takim zniecierpliwieniem objęcia przez Trumpa władzy jak Izrael. Prezydent elekt miał w poprzedniej kadencji dobre kontakty z premierem Beniaminem Netanjahu.
To właśnie Trump przeniósł amerykańską ambasadę do Jerozolimy, wyprowadził USA z międzynarodowego porozumienia nuklearnego z Iranem (JCPOA), ogłosił, że żydowskie osiedla na okupowanym Zachodnim Brzegu nie są nielegalne i uznał suwerenność Izraela nad Wzgórzami Golan. Ambasadorem w Izraelu został David Friedman, bogaty żydowski przedsiębiorca i przyjaciel rodziny Trumpa, a pełnomocnikiem do spraw Izraela i Bliskiego Wschodu Jared Kushner, zięć prezydenta, za sprawą którego córka Ivanka przeszła na judaizm.
To także z inicjatywy administracji Trumpa doszło do uznania Izraela przez kilka państw arabskich (tak zwane porozumienia Abrahamowe).
Zachodni Brzeg do aneksji?
Premier Netanjahu stawiał więc jednoznacznie na zwycięstwo Donalda Trumpa, licząc na wsparcie swojej polityki. Znacznie więcej obiecuje sobie izraelska skrajna prawica, która zapewnia przetrwanie rządowi Netanjahu.
W poniedziałek skrajnie prawicowy minister finansów Bezalel Smotricz oświadczył, że dzięki powrotowi Trumpa rok 2025 będzie „rokiem suwerenności w Judei i Samarii (czyli Zachodnim Brzegu Jordanu),...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta