Francja żegna się z Senegalem
Kontrolę nad gigantycznym podbrzuszem Europy przejmują teraz dżihadyści oraz Rosja.
Zwierzchnik francuskich sił na Afrykę, generał Pascal Ianni, robił w miniony czwartek w Dakarze dobrą minę do złej gry. – Będziemy działać inaczej i nie potrzebujemy już do tego stałych baz wojskowych – oświadczył przekazując senegalskim siłom zbrojnym Camp Geille, ostatnią jednostkę wojskową Francji w kraju, gdzie francuskie barwy na mundurach było widać od przeszło dwóch wieków.
Prawda jest jednak dla Paryża mniej przyjemna. To nie Francuzi zdecydowali o wycofaniu się z Senegalu. Wyprosił ich nowy prezydent Bassirou Diomaye Faye, który w kwietniu zeszłego roku wygrał wybory mimo wsparcia przez Francję zwolenników dotychczasowego przywódcy kraju Macky Sall.
– Czy senegalskie wojska stacjonują we Francji? Nie! Nie mogą więc też stacjonować wojska francuskie w Senegalu, który jest krajem suwerennym – oświadczył 45-letni Faye w wywiadzie dla „Le Monde”.
Pigułka do przełknięcia jest dla Francuzów tym bardziej gorzka, że wraz z Camp Geille kończy się obecność wojskowa Paryża w całym dawnym imperium kolonialnym w Afryce Zachodniej i Środkowej. Jeszcze kilka lat temu kraj miał tu jednostki wojskowe w ośmiu państwach. Łącznie ponad 6 tys. żołnierzy. Teraz pozostanie już jednak tylko baza w Dżibuti na wschodzie kontynentu i jej 1,5 tys. wojskowych. Oficjalnie ma ona organizować w razie potrzeby punktowe operacje w całej Afryce. Faktycznie jednak Paryż oddaje kontrolę nad...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
