Zabita nadzieja na normalność
Zabita nadzieja na normalność
(C) EPA
Od czasu zamachu na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda żadne morderstwo nie wstrząsnęło Belgradem tak jak zabójstwo serbskiego premiera Zorana Djindjicia. Można powiedzieć, że kule, które zabiły Djindjicia, zabiły jednocześnie nadzieje Serbów na normalność - i to w chwili, gdy wychodziliśmy z koszmaru długotrwałych rządów bezprawia Slobodana Miloszevicia. Ludzie, w których świadomości głęboko tkwi pamięć o krwawych wojnach o spuściznę po Jugosławii, zadają sobie pytanie, czy zabójstwo Djindjicia zwiastuje koniec starej - czy może początek nowej - ery przemocy w polityce?
Obalanie Miloszevicia przed dwoma laty, choć burzliwe, nie pociągnęło za sobą śmiertelnych ofiar. Serbowie czuli się dumni - i mieli po temu powody: położyli kres dyktaturze w demokratyczny, pokojowy sposób. Także i ekstradycja Miloszevicia, by przed trybunałem w Hadze odpowiedział za zbrodnie wojenne, odbyła się spokojnie, a jego proces nie wywołał żadnych incydentów w Serbii. Następowało coś w rodzaju normalizacji stosunków w regionie i kontaktów z Zachodem, a w Serbach budziło się poczucie, że wreszcie, po długim czasie, dochodzą do ładu z samymi sobą i ze światem.
Oczywiście w Serbii zabójstwa nie są niczym nowym. W ubiegłym roku zamordowano...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta