Lament nad miastem
Lament nad miastem
PIOTR SZEWC
Nad miastem przeszedł szelest. To znaczy westchnienie. Cicho odezwały się, obracając się na drugą, jaśniejszą stronę, czyli na inną stronę delikatności, liście lip sprzed kolegiaty. Dla sprawdzenia, co się dzieje, wychyliła się kopuła. Lolek przetarł oczy, rozprostował ręce i zeskoczył ze schodów. Spojrzał na zegar, o którym babka mawiała, że na pewno źle chodzi, uważała bowiem, że tak duży zegar nie może chodzić prawidłowo. Zauważył ruch na podcieniach: tak, jakby ktoś stojąc w tym samym miejscu, w prześwicie podcieni, skłaniał się, żeby coś podnieść czy żeby czemuś z bliska się przyjrzeć. Nie byłoby to dziwne, gdyby skłaniająca się kobieta nie powtarzała niemal mechanicznie tych samych ruchów, nie mogąc, mimo wysiłku, osiągnąć zamierzonego celu. Była sama.
Lolek zbliżył się - było mu po drodze, bo postanowił, że pójdzie na łąki nad Łabuńkę - i teraz dopiero zauważył, że to nie kobieta skłania się, tylko że to powiewa zawieszona naprzeciwko drzwi sklepu sukienka. Nie jedna zresztą, bo za nią wisiała druga, i obydwie poruszały się w tym samym, wyznaczonym powiewem rytmie, czy raczej w zwyczajnym w podcieniach przeciągu. Lolek poczuł się i rozbawiony, i tak, jakby go oszukano. Patrzył, a sukienki nie przestawały się poruszać: gdy nabierały powietrza, wydawały się podobne do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta