Amerykanin z polskim ogonem
Amerykanin z polskim ogonem
FOT. ANDRZEJ WIKTOR
Rz: Cztery indywidualne wystawy, udział w piątej, zbiorowej - czy w ten sposób nadrabia pan wieloletnią nieobecność w kraju?
ANDRZEJ DUDZIŃSKI: Pazerność na pokazy w Warszawie bierze się z poczucia nieistnienia w mieście, w którym mieszkam na przemian z Nowym Jorkiem.
W Ameryce uchodzi pan za grafika, w Polsce zaś przeobraża się w malarza i fotografa. Nie za dużo srok chwyta pan za ogon?
Grafikiem będę zawsze i wszędzie, lubię to robić. Ale od dawna dręczyła mnie potrzeba robienia obrazów, od czasów studiów na Akademii Sztuk Pięknych. Kiedy przeniosłem się na tę uczelnię po architekturze, wybrałem grafikę, bo nie miałem odwagi startować na malarstwo. Jako student ASP w 1974 roku brałem udział w zbiorowej wystawie w Kordegardzie. Pomyślałem wtedy: "Dziś trafiła tu tylko jedna moja praca, ale może kiedyś będzie ich wisieć więcej". Spełniło się po 30 latach. Fotografuję natomiast od momentu, kiedy wylądowałem w Nowym Jorku. Poważny fotograf uznałby pewnie moje zdjęcia za nieprofesjonalne, niektóre są...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta