O nieobecnych
Myślała że został już tylko na fotografii z twarzą bez oddechu Tymczasem w każdej chwili kiedy zapalała światło nakrywała do stołu w świecie tak małym w którym jest już wszystko wiedząc że zmęczenie jest przynajmniej połową miłości że kochać - to nie znaczy iść w swą własną drogę nieefektowna jak zielona cyranka bez połysku wytrwała jak chory z urojenia który ma w końcu rację kiedy odkrywała że można się modlić mając tylko czyste sumienie kiedy odchodziła żeby wrócić z sercem nieskróconym przez oszczędność tak znikoma że prawdziwa sama na wspólnej drodze po obu stronach wiary
Tłumaczył że wieczność jest tylko jedna że już są razem chociaż się nie widzą że miałby ochotę nagadać jej serdecznie choćby w przedpokoju ciepłym od ubrań
przecież tylko nieobecni są najbliżej
Ks. Jan Twardowski