Ach, jak mam czasami dosyć tych swoich "Norwidów"
Czy byli przyjaciółmi? Już raczej sojusznikami w tej samej sprawie. Ironiczne kaprysy historii rzuciły ich na emigrację, do obcych miast, a nawet kazały mieszkać przez pewien czas pod jednym dachem.
Za najważniejsze świadectwo wzajemnych relacji Jerzego Giedroycia z Czesławem Miłoszem uznać wypada tomy ich korespondencji stanowiące szczegółowy zapis toczącej się między nimi, a obfitującej w rozmaite zwroty, psychomachii. Jak wiadomo, redaktor "Kultury" poświęcił autorowi "Ocalenia" spory fragment "Autobiografii na cztery ręce", podsumowując w niej swoje, niewolne od zawirowań, stosunki z Miłoszem z perspektywy dziesięcioleci. Powstaje jednak pytanie, jaki portret noblisty wyłania się z napomknień w listach Giedroycia do innych współpracowników "Kultury". Jak go charakteryzował i oceniał na gorąco w korespondencji prywatnej nieprzeznaczonej do publicznej wiadomości. Być może tutaj uda się dowiedzieć więcej, co o nim naprawdę myślał? Ten portret ułożony z okruchów nie będzie na pewno kompletny, skoro nie wszystkie listy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta