Operacja afgańska z ograniczoną odpowiedzialnością
Niedawno sekretarz generalny NATO Jaap de Hoop Scheffer powiedział w Londynie, że sojusz "zostanie [w Afganistanie - przyp. autora] tak długo, jak będzie to konieczne i aż zadanie zostanie wykonane". Mimo to, wraz z przygotowaniami do rozpoczynającego się 28 listopada szczytu NATO w Rydze, wśród polityków, parlamentarzystów i dziennikarzy kilku krajów członkowskich narasta nerwowość. Jest to związane z zaangażowaniem w konflikt afgański. Jednych martwi, że to, co miało być misją pokojową, niepostrzeżenie przeistoczyło się w misję wojenną, inni obawiają się, że ich żołnierze, z garstką sojuszników, zostaną pozostawieni sami sobie. Jednym i drugim należy się wyjaśnienie.
W sierpniu 2003 roku NATO przejęło dowodzenie nad Międzynarodowymi Siłami Wsparcia Bezpieczeństwa ( ISAF), które mają mandat ONZ. Wtedy liczyły one 5500 żołnierzy. Dziś jest to 32-tysięczny oddział, w którego skład wchodzi 26 krajów członkowskich i 11 stowarzyszonych z NATO. O ile na początku zadaniem ISAF było wspomaganie władz afgańskich w Kabulu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta