KOR wyjadał wszystko z lodówki
Bronisław Komorowski: Tak naprawdę to zasługa ojca. Miał bardzo radykalne poglądy i zawsze zachęcał, żeby czym prędzej wzniecić jakieś powstanie. Oddziały mój ojciec miał ograniczone, bo to ja jako jedyny syn byłem całym wojskiem. On pierwszy nawiązał kontakt z Leszkiem Moczulskim i namawiał mnie na spotkanie z nim. Stwierdziłem: czemu nie? Jan Dworak przyszedł wtedy do mnie jako adiutant Moczulskiego razem z Piotrem Krawczykiem, zwanym Mecenasem, obecnie jednym z moich najlepszych przyjaciół. Pojawili się u mnie w domu, gdy byłem już żonaty. Przyszło dwóch młodych ludzi, normalnie ubranych, grzecznych. W przeciwieństwie do tzw. młodego KOR nie siedzieli do północy, nie wyjedli wszystkiego z lodówki, młodą panią domu pocałowali w rękę, wypili herbatę, chwilę porozmawiali, podziękowali i poszli. Moja żona powiedziała: "Z takimi to możesz się zadawać". A młody KOR to była gitara, papierosy, wódeczka - takie rozmemłane towarzystwo. Dla moich poglądów harcerskich i dla mojej żony to było czasami za dużo. Choć muszę przyznać, że jedno i drugie miało swoje plusy i atrakcje, więc ja nigdy nie zerwałem kontaktu z KOR. Współpracowałem tam bardzo blisko głównie z Antonim Macierewiczem i Wojciechem Ziembińskim.
Nie trzeba było wybierać między KOR a...Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta