Auto do łapania kur po wioskach
Czerwiec 1953 r. był jednym z najgorętszych miesięcy w życiu projektantów samochodów z fabryki na Żeraniu. Karol Pionnier, inżynier z przedwojennej jeszcze szkoły - wówczas szef biura konstrukcyjno-badawczego FSO - dwoił się i troił, by podlegająca mu grupa wypełniła wyrażoną kilka miesięcy wcześniej wolę Komitetu Centralnego partii: "Należy zbudować popularny, oszczędzający czas środek przewozu przy wykonywaniu czynności służbowych i wypoczynku, przeznaczony dla racjonalistów, przodowników pracy, aktywistów, naukowców, przodujących przedstawicieli inteligencji".
Władza przyznała, że Warszawa, masywne auto na licencji radzieckiej Pobiedy, jest zbyt droga, by mógł z niej korzystać zwykły obywatel. Toczące się wówczas w zaciszu gabinetów dyskusje miały dla polskiej motoryzacji epokowe znaczenie. "Samochód powinien być czterokołowy, co daje większą stateczność i bezpieczeństwo jazdy" - z pełną powagą przekonywał na łamach fachowej prasy inżynier Pionnier. I była to poniekąd deklaracja ideowa,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta