Upadek zakłamanej gwiazdy sportu
Marion Jones Prawda o dopingu dogoniła najszybszą sprinterkę igrzysk olimpijskich w Sydney
Nieufni mieli rację. W sprawie dopingu Marion Jones warto było być sceptycznym i czekać. Nigdy nie złapano jej na gorącym uczynku, ale w czwartek, 4 października, mocno zwietrzały mit o niewinności sławnej lekkoatletki ostatecznie rozpadł się w Sądzie Rejonowym w White Plains (stan Nowy Jork). Sędzia Kenneth M. Karras usłyszał, że podejrzana Jones złożyła wcześniej dwa fałszywe zeznania.Pierwsze, gdy twierdziła przed agentami federalnymi, że nie brała środków dopingowych, drugie, gdy mówiła, iż nie ma nic wspólnego z oszustwami bankowymi byłego partnera, sprintera Tima Mongomery’ego. Potem zaczęła się wstydzić i przepraszać.
Według zeznań brała od 1999 roku niewykrywalny przed kilku laty syntetyczny steryd THG (potoczna nazwa: clean – czysty). Miał postać oleistych kropli dawanych jej pod język przez trenera Trevora Grahama. Marion Jones twierdzi, że długo się nie domyślała, co bierze, nie zapaliło jej się czerwone światełko, gdy trener wspominał, by nikomu nie mówiła o tym, co łyka. Osiem lat czekała na przypływ wyrzutów sumienia, by wreszcie wyznać winy.
Przyznanie się wielkiego sportowca do dopingu to rzadkość, ale nie należy wierzyć, że wiemy już wszystko. Lekkoatletka powiedziała, ile chciała, według wielu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta