Tańcząc w imię pokoju
Takich dni – a zwłaszcza nocy – Warszawa po wojnie nigdy jeszcze nie przeżywała.
W parku Skaryszewskim tańczono do białego rana oberki i kujawiaki, sambę, rumbę i bostona. Dopiero o świcie, jak relacjonował na gorąco „Sztandar Młodych”, „park olbrzymi i zielony, księżycowy, pustoszał. Ale pozostawały jeszcze grupki najbardziej rozbawionych. Jacyś Afrykańczycy z lekka podchmieleni śpiewali z Polakami „Góralu, czy ci nie żal”, a potem wykrzykiwali w swym niezrozumiałym dla nas języku „kenamacibo, decibo, tacibo”.
Czarnoskórzy goście cieszyli się podczas festiwalu młodzieży nadzwyczajnym powodzeniem. „Wczoraj, drugiego dnia festiwalu widziałem, jak na ławeczce w pobliżu pl. Unii dwie starsze panie przyjaźnie gwarzyły sobie z Murzynem” – donosił stołeczny dziennik. Taka pogawędka w innych okolicznościach mogłaby jeszcze niedawno skończyć się dla lekkomyślnych mieszkanek stolicy fatalnie – oskarżeniem o szpiegostwo. Ale, jako że powszechna szpiegomania mogła zaciążyć na atmosferze festiwalu i przynieść szkody propagandowe, zdecydowano się ją nieco powściągnąć. Władze bezpieczeństwa uchyliły w stosunku do zagranicznych gości festiwalowych zakaz wywożenia z kraju niewywołanych filmów fotograficznych. Wydano też pierwszy raz od lat pewną ilość niezbędnych delegatom planów stolicy. Takich rys – a także poważniejszych pęknięć – w obejmującym wszystkie dziedziny życia systemie panowania nad społeczeństwem pojawiło się w związku z festiwalem więcej. Przede wszystkim ustąpiło trochę, na te...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta