Znów na operowej karuzeli
Rozmowa z Waldemarem Dąbrowskim. Szef Opery Narodowej wierzy, że wybitne indywidualności mogą zgodnie pracować w zespole
Rz: Jest pan kolejnym dyrektorem, który po raz drugi poprowadzi ten teatr. Dla poprzedników powrót zakończył się klęską. Nie boi się pan, że pana też to spotka?
Waldemar Dąbrowski: W przeciwieństwie do nich nigdy nie zabiegałem o to stanowisko. Za pierwszym razem, w 1998 r., minister Joanna Wnuk-Nazarowa namawiała mnie kilka miesięcy, obecną propozycję minister Bogdan Zdrojewski złożył już w styczniu. I nie ja miałem być atutem zmian, lecz Mariusz Treliński, który jako szef artystyczny potrzebuje organizacyjnego wsparcia. Obciążało mnie teraz to, że byłem członkiem SLD-owskiego rządu, choć pracowałem też w ekipie Tadeusza Mazowieckiego, a po raz pierwszy Operę Narodową otrzymałem od rządu AWS. Ja istnieję w przestrzeni dobra wspólnego, nie angażując się w projekty stricte polityczne. I nie boję się, że wracam do Opery Narodowej, ale nie mam pewności, że się powiedzie. Znam ją jednak dobrze, choć dziś to zupełnie inny teatr niż sześć lat temu. Ale jego potencjał artystyczny jest taki sam.
Ci, którzy dyrektorowali tu wcześniej, też twierdzili, że znają teatr dobrze. Może ta wiedza przeszkadza w przeprowadzeniu gruntownych zmian?
Żądanie reformy ciągle się pojawia w dyskusjach o Operze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta